Nie marnuj czasu
Czego nie warto robić w Lizbonie

Warto zaplanować, przynajmniej w ogólnym zarysie, co chce się zwiedzić w Lizbonie. Równie ważne jest wiedzieć, z czego spokojnie można zrezygnować oszczędzając czas, nerwy i pieniądze. Plan zwiedzania daje poczucie, że dobrze wykorzystamy tych kilka dni wyczekanego urlopu. Rzeczywistość i tak zweryfikuje potem nasze zamiary. Oto lista 12 rzeczy, które moim zdaniem można wpisać na lizbońską listę rezerwową, albo nie robić ich wcale.

1. Stanie w kolejkach

Nie ma takiej atrakcji, dla której warto by było marnować godziny cennego czasu wakacji na stanie w kolejkach. Nie jest tego wart ani tramwaj 28, ani Elavador Santa Justa. Tym bardziej, że najczęściej są sposoby, żeby skorzystać z tych przyjemności nie tracąc życia w ogonku. Także nie dajcie się zwariować – to, że sto osób czeka, nie znaczy, że Wy też tak musicie.

2. Przejażdżka tramwajem 28 z pierwszego przystanku na Martim Moniz

Dlaczego nie warto? Patrz punkt 1. Na pierwszym przystanku dwudziestki ósemki ustawia się często kolejka na trzy godziny stania. Zdecydowanie lepiej wsiąść do tramwaju na którymś z późniejszych przystanków. Powiecie – no tak, ale wtedy na pewno nie usiądziemy wygodnie. To prawda, tak najprawdopodobniej będzie. Ale jaka jest logika w staniu trzy godziny, żeby posiedzieć 40 minut? Moim zdaniem nie warto też jechać tramwajem 28 jeśli widzicie, że jest wypchany po brzegi. Taka przejażdżka nie będzie przyjemna. Może być niebezpieczna, bo w ścisku łatwo zostać okradzionym przez kieszonkowców. Jakie są sposoby na tramwaj 28? Zajrzyjcie do tego artykułu.

3. Przejażdżka windą Santa Justa

Tutaj znów przyczyną są kolejki. Winda Santa Justa jest piękna, ale radziłabym Wam obejrzeć ją z zewnątrz, a potem spacerem przejść do Largo do Carmo. Z tego uroczego placyku wejdziecie na ten sam taras widokowy, do którego dojeżdża winda.

4. Przejażdżka Tuk-Tukiem, Go-Cars lub Segway

Rozumiem wszystkich, którzy po pokonaniu siedmiu gór Lizbony chętnie ułatwiliby sobie zwiedzanie wsiadając do Tuk-tuka. Musicie jednak wiedzieć, że ani Tuk-tuki, ani żadne z nowych środków kołowego transportu nie są lokalne ani charakterystyczne dla Lizbony. Wszystkie te pojazdy pojawiły się tutaj w czasie ostatnich kilku lat i są efektem komercjalizacji miasta.

5. Kupowanie Lisboa Card

Ta karta po prostu rzadko kiedy się opłaca. Szczegółowo na ten temat pisałam tutaj.

6. Wejście do środka Torre de Belem

To znów ta sama historia – w kolejce stać nie warto. Korytarze zabytkowej wieży są tak wąskie, że nawet wewnątrz stoi się w „korku”, a potem znowu, kiedy trzeba z wieży wyjść. Lepiej podziwiać wieżę z zewnątrz i poczytać o jej historii.

7. Wyprawa do Belem, jeśli jest się tylko 2 dni w Lizbonie

Wiem, że wiele osób nie zgodzi się ze mną w tym punkcie. Ja jednak odradzam zwiedzanie Belem, jeśli przyjeżdżacie do Lizbony na krótko i w szczycie sezonu. Belem jest bardzo popularną, turystyczną destnacją. Moim zdaniem dwa dni pobytu w Lizbonie lepiej jest poświęcić na poznanie dzielnic, które pozwolą poczuć atmosferę miasta i podejrzeć życie jego mieszkańców. Dwa dni to akurat tyle, żeby pogubić się w uliczkach Alfamy, zajrzeć do Mourarii, przejść się po Chiado, pojechać do Lapa i Madragoa, wspiąć się na Graca i wypić piwo na Bairro Alto. Mimo, że Belem jest niezwykle ciekawe i można podziwiać tam wiele wspaniałych zabytków, zostawiłabym je sobie na dłuższy pobyt w mieście.

8. Zwiedzanie Oceanarium (no, chyba, że podróżujecie z dziećmi)

Odradzam wizytę w Oceanarium nie dlatego, że nie jest interesujące. Wręcz przeciwnie – jest wspaniałe! Wydaje mi się jednak, że Lizbona jest tak czarującym miastem, że będąc tu, szkoda spędzać czas w miejscu, które mogło by znajdować się wszędzie indziej na świecie. Pod Wrocławiem mamy Oceanarium, które temu Lizbońskiemu w niczym nie ustępuje, a jest dużo bliżej. W Lizbonie zwiedzałabym przede wszystkim… Lizbonę. Jeśli jednak jesteście tutaj z dzieciakami, odwiedźcie Oceanarium koniecznie – na pewno im się spodoba.

9. Jedzenie w knajpach, do których zapraszają kelnerzy na ulicy

Nie dajcie się namówić na jedzenie w restauracji, do której wciągają kelnerzy mówiący do Was we wszystkich języka świata. Nie warto – ceny i jakość będą tu bardzo turystyczne. Lizbońskie obyczaje jedzeniowe opisałam w tym artykule.

10. Odhaczanie punktów z list „co trzeba zobaczyć w Lizbonie”

Listy miejsc, które koniecznie trzeba zobaczyć w Lizbonie z pewnością pomagają zaplanować pobyt w mieście. Nie ufajcie im jednak ślepo. Przykładem atrakcji, które widnieją na wszystkich listach, a można je pominąć, jest tramwaj 28 i Elevador Sta Justa. Dowodem na to, że wielu ludzi bezkrytycznie podchodzi do rad z przewodnika, są owe kolejki, które opisałam w pierwszym punkcie. Nie martwcie się – pomijając którąś z kultowych atrakcji oszczędzacie czas i dajecie sobie szanse na odkrycie własnych wyjątkowych miejsc. Stwórzcie swoją, alternatywną listę top 10 Lizbona!

11. Zwiedzanie „wszystkiego” w kilka dni

Wiem, że chciałoby się zobaczyć jak najwięcej, zwłaszcza, że wakacje są krótkie i nie jest pewne, czy wróci się jeszcze do Lizbony. Myślę jednak, że warto stawiać na jakość, nie ilość. Kiedy więc przygotowujecie listę miejsc, które chcecie w Lizbonie zobaczyć, załóżcie od razu, że wykreślicie z niej połowę pozycji. Obiecuję Wam, że nic nie stracicie, a wiele zyskacie zwiedzając Lizbonę powoli. Każdy oczywiście ma swój rytm, jednak pędzić z miejsca w miejsce, żeby zobaczyć „wszystko” nie warto. Nawet, jeśli jesteście bardzo dynamiczni i siedzenie w miejscu nie jest Waszym ulubionym zajęciem, będę Was namawiać, żeby w ramach wakacyjnej odmiany spróbować na chwilę się zatrzymać. Chcecie poczuć Portugalię, nie tylko zobaczyć zabytki? Usiądźcie na pół godziny na kawę w pastelerii. Poobserwujcie ludzi, posłuchajcie ich szeleszczącej mowy, popatrzcie, czy przychodzą tu sami, czy z rodziną, jak ze sobą rozmawiają. Jeśli nastroicie dobrze wrażliwość, zobaczycie tu więcej, niż biegnąc z miejsca w miejsce. Spróbujcie!

12. Poleganie tylko na ocenach portali społecznościowych

Sama korzystam z porad portali typu Tripadvisor, jednak doświadczenie uczy, że nie można całkowicie im zaufać. Znam kilka miejsc w Lizbonie, które kiedyś były lokalne, dzisiaj, przez dużą popularność na portalach, straciły klimat, a często i jakość. Portale społecznościowe są pomocne, ale jak zwykle, trzeba polegać przede wszystkim na własnym wyczuciu i intuicji.